Opis:
Lato - to najlepsza pora na wypoczynek. Już jakiś czas wiedzieliśmy, dokąd pojedziemy by odświętować wielkie świeto dla naszego kraju - Dzień Niepodległości Ukrainy. Jest w tym kraju kawałek Edemu na ziemi - Jezioro Świdowickie. Piękno tego miejsca jest istnie nieopisywalne - jezioro znajduje się u podnóża góry Kocioł, jeżeli schodzić ze strony Drahobrata od grzbietu Świdowickiego, to jezioro będzie schowana za górą. Woda w jeziorze jest koloru szmaragdowego, zimna nawet latem. Jezioro jest dość głębokie, ale nawet zdaleka zgóry widać jego dno - składające się z ostrych kamieni i warstwy gęstego namułu, który trafia do jeziora w skutek topnienia lodu na szczytach gór. W tym roku lodu na górze praktycznie wogule nie pozostało w skutek bardzo wysokiej temperatury latem, a zazwyczaj lód stoi tu nawet we wrześniu. Z przyjaciółmi dostaliśmy się tam na różny sposób, do Jasienia (obwód Zakarpacki) dojeżdżaliśmy pociągiem, lub autobusem, oczywiście wygodniej było by autem... W mieście wynajęliśmy samochód terenowy, który zawiózł nas na Drahobrat, bo żaden z nas nie miał nastroju, ani sił zaczynać podróż z cieżkiej surowej wspinaczki.
Przejeżdżaliśmy obok strumienia Świdowiec, obok źródła, fermy rybnej, hoteli, prywatnych zagród przyjmujących wędrowników. Droga znana ze swojego odcinku nazywanego dolarem, bo formą i zakrętami powtarza symbol waluty amerykańskiej. W ciągu godziny byliśmy juz na wysokości 1300 m n.p.m. Do szczytu Drahobrata pozostawał ciągle jeszcze dobry kawał drogi. Troche powyżej 1300 m n.p.m. zaczął wiać bardzo mocny wiatr, przy tym słońce ani na minutę nie dawało pokoju. Z grzbitu Świdowickiego bardzo dobrze widać Gorgany - Chomiak, Syniak, Mały Gorgan i Dowbuszankę. Z drugiej strony Czarnogóra - Petros, Howerła, Bliźnica...Do jeziora stąd około dwóch godzin pieszo. Zeszliśmy nadół do jeziora i z ulgą westchneliśmy, bo trochę ucichł wiatr i łatwiej było oddychać. Kilka namiotów już były obok jeziora rozstawione, postanowiliśmy zlokalizować obóz obok źródła i niedaleko lasu, by mieć świeżą wodę i drewno dla ogniska. Wnocy, za dobrej pogody, bardzo dobrzze widac tutaj gwiazdy i komety, niezapominalne wrażenia...
Rano obodziliśmy sie od głośnego dźwieku kopyt i rżenia koni, okazało się, że cały tabun przyszedł by popić wody, zarazem i zjedli nasze jabłka i chleb. Ta trasa nie jest łatwiejszych, dla tego jest tutaj bardzo czysto i żadko można tu spotkać duże grupy turystów.
Za dnia poszliśmy do jeziora Heryszaska, tam nazbieraliśmy świeżych jagód - całe polany są gęsto porosłe borówką czarną i brusznicą. W drodze powrotnej napotkaliśmy otarę owiec i ogromnego kudłatego owczarka. Spędziliśmy w tym raju na ziemi trzy dni, to był jeden z najlepszych momentów dla wszystkich za prawie cały rok. Do miasta na pociąg postanowiliśmy wracać pieszo, zajęło to nam około 6-ciu godzin. Ledwo zdążyliśmy na pociag i opaleni i zmęczeni wracaliśmy do domu...